1967 był wyjątkowym rokiem dla Elektra Records! Wytwórnia za namową Arthura Lee podpisała właśnie kontakt z nową grupą z Los Angeles o nazwie The Doors, która wkrótce weszła do studia, by nagrać swój debiutancki album. Tymczasem Love nagrywali swój trzeci album Forever Changes, który miał przejść do historii jako kamień milowy psychedelicznego folku. W międzyczasie do stajni Elektry weszła także inna grupa, która mimo że została szybko zepchnięta na drugi plan przez sukces Love i The Doors, była tak samo utalentowana, co udowodniła nagrywając jeden z najwspanialszych albumów psychedelicznych końca lat ’60. Nazywała się Clear Light!
Zręby bandu zostały utworzone przez gitarzystę Robbiego „Wilkołaka” Robisona, który w połowie 1966 udał się na przesłuchanie zorganizowane przez lokalny zespół R&B z Los Angeles.
Robbie nie zrobił na nim furory, ale z przesłuchania wyszedł z nowym kolegą, perkusistą Michaelem Neyem, który szybko wprowadził się do jego mieszkania w okolicy Manhattan Beach.
W międzyczasie, w Arizonie, dwóch kumpli: perkusista Dallas Taylor i gitarzysta/wokalista Bob Seal pogrywali sobie razem marząc o założeniu własnego zespołu. Wkrótce zapadła decyzja o przeprowadzce do Los Angeles, gdzie przez swojego kumpla Alana Bracketta zostali zapoznani z Robbiem i Michaelem tworząc z dodatkiem wokalistki Wandy Watkins skład o nazwie Garnerfield Sanitarium.
Grupa wyróżniała się komunalnym stylem życia – z perspektywy czasu bywa często traktowana jako odpowiedź Los Angeles na The Grateful Dead – i unikalną sekcją rytmiczną, złożoną z dwóch zestawów perkusyjnych, co dawało jej potężnego kopa na żywo.
Garnerfield Sanitarium zaczęli pogrywać w lokalnych klubach plażowych i wkrótce wpadli w oko lokalnemu menadżerowi muzycznemu Budowi Mathisowi, który jeszcze do niedawna był profesjonalnym bokserem w Arizonie.
Mathis szukał zespołu, który mógłby nagrać kawałek Black Roses, napisany przez Niemca Wolfganga Diosa i muzycy natychmiast wpadli mu w oko. Za jego radą do składu został dokoptowany nieprzeciętny basista Douglas Lubahn, mieszkający wówczas w budynku, którego Mathis był landlordem.
Niedługo później Wanda Watkins została usunięta z zespołu, a nowy pięcioosobowy skład został przechrzczony na Brain Train w listopadzie 1966. Styl grupy coraz bardziej ewoluował przy tym w stronę garażowej psychedelii, czego dowodem jest jedyny singiel 7″ Brain Train nagrany w Electro Vox Studios pod koniec 1966. Zawiera on pierwszą wersję Black Roses na stronie A oraz sfuzzowany, kwaśny rocker Me na stronie B.
Dzięki Mathisowi grupa mogła również dynamicznie rozwijać swój potencjał w znanych klubach na Sunset Strip tj. Pandora’s Box, The Sea Witch czy Hullabaloo, a muzycy wkrótce zostali wypatrzeni przez Paula Rothchilda – głównego producenta Elektra Records, z którą zespół podpisał kontrakt w styczniu 1967.
Bud Mathis został wykupiony, a Rothchild stał się oficjalnym menweżerem składu, który po pewnej upalonej nocy zaadaptował psychedeliczną nazwę Clear Light – odnoszącą się do terminologii Tybetańskiej Księgi Zmarłych.

W czerwcu 1967 Clear Light rozpoczęli pracę nad swoim debiutanckim i jedynym albumem w studiu B, Elektra zdążyła bowiem do tego czasu poszerzyć swoją przestrzeń nagraniową o dodatkowe studio A, w którym swój pierwszy album nagrywali symultanicznie The Doors.
W istocie Douglas Lubahn stał się basistą sesyjnym dla The Doors, a Paul Rothchild lawirował pomiędzy dwoma sesjami nagraniowymi traktując oczywiście priorytetowo materiał The Doors. Za jego namową do grupy wciągnięto młodego wokalistę Cliffa De Younga, co rozpoczęło dekonstrukcję oryginalnego składu, który miał zostać dopasowany do wizji Rothchilda.
De Young okazał się szczęśliwie efektownym wokalistą o przejmującym, emocjonalnym głosie, ale z Clear Light został przez Rothchilda wyrzucony Robbie Robison, który nie potrafił trzymać tempa w studiu i był w jego opinii mało finezyjnym gitarzystą. Robbie pogodził się z losem, ale i tak dostał się na okładkę i został na niej skredytowany jako guru.
Jako że Clear Light zdążyli już do tego czasu nagrać połowę materiału, Rothchild rozpoczął szukanie zastępczego gitarzysty rytmicznego, ale koniec końców do zespołu dołączył uzdolniony klawiszowiec Ralph Schuckett, który na płycie gra na trzech instrumentach: organach, pianinie i celeste.
Partie Schucketta zastąpiły szybko w formie overdubów większość tego, co zdążył wymłócić Robison, gdy wznowiono sesję nagraniową we wrześniu. Mimo że Rothchild był w studiu absolutnym faszystą – jego megalomania jest legendarna – materiał nagrany przez Clear Light pozostaje perłą psychedelii Zachodniego Wybrzeża.
Większość kawałków ucieka od bluesowych i folkowych struktur poprzez jazzowe zmiany tempa i wykwaszone tła muzyczne z mocną podbudową rytmiczną.
Oryginalny tenor De Younga okazuje się jednym z najsilniejszych punktów Clear Light dostarczając całej gamy emocji, które najlepiej słychać w kultowym Mr. Blue, przeróbce szlagieru Toma Paxtona – kwasowej impresji muzycznej na temat prześladowań policyjnych, której klimat rozciąga się od poetyckiego spoken word, przez psychedeliczne rozpasanie, aż po garażowy szał.
Piekny numer, którym zespół dosłownie zabijał na żywo. Na płycie znalazła się także nowa wersja Black Roses, która w porównaniu z resztą materiału okazuje się kompozycją w miarę prostą i pędzącą do przodu – kawałek został przez Rothchilda wybrany do promowania płyty.
Własne kompozycje zespołu zostały napisane głównie przez Lubahna i Seala, którzy mieli zupełnie odmienny styl, co dołożyło się do specyficznego eklektyzmu płyty.
Lubahn miał wielki talent do pisania muzycznego szaleństwa, którego perfekcyjnym wyrazem stał się zamykający płytę numer Night Sounds Loud. Krótka, ale niezwykle sugestywna orgia gitarowych riffów i linii celeste budujących nastrój pod wybuchowe rave-upy perkusyjne i apokaliptyczny wokal De Younga dorównuje najlepszym kawałkom The Doors, jeśli ich nie przebija.
Podobny charakter ma Sand, w którym sfuzzowana gitara i marszowy rytm wyznaczają tempo dla teatralnych inwokacji De Younga, które wkrótce znikają pod deszczem organowych ćwierćnut, dających wkrótce pole dynamicznym triolom obydwóch perkusji. Prostym przerywnikiem pomiędzy eksperymentami zespołu jest melodyjny A Child’s Smile, wypracowany dla odmiany przez Neya.
Warto również zwrócić uwagę na piękny utwór Street Singer, który jest w zasadzie eksperymentem w łączenia jazzowych rytmów z gitarowo-basową ścianą dźwięku.
Produkcja Rothchilda, co należy podkreślić, jest przy tym nieomylna – Clear Light brzmią idealnie: mrocznie i kwaśnie tam gdzie ładunek emocjonalny sięga zenitu, a lekko i zwiewnie tam gdzie zespół zdecydował się na prostszą aranżację tj. w przypadku With All In Mind, który zamyka stronę A i gdzie słychać lekkie wpływy country i The Byrds – szczególnie w przypadku gitary samego Seala, twórcy kawałka. Think Again jest kolejnym krótkim utworem, który stanowi jednak dobre przejście od dzikiego Mr. Blue do lekkiej psychedelii They Who Have Nothing (kolejnego kawałka Seala). Klimat oscyluje pomiędzy trwardym gitarowym fuzzem, a rozmarzonym country-folkiem z konkretnym overdubem wokalnym i dużą ilością echa.
Pomimo tego, że debiut Clear Light pozostaje jednym z najlepszych albumów psychedelicznych, nagranych w studiu Elektry zawierając spektakularne aranżacje, które często przebijają te z debiutu The Doors czy pierwszych dwóch płyt Love, wytwórnia nie starała się o taką samą promocję albumu traktując zespół jak piąte koło u wozu, a przy tym swoją własność.
Jeśli inne albumy psychedeliczne, wydane pod koniec 1967 – które są często nazywane płytami Lata Miłości – tj. Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band, Forever Changes czy Surrealistic Pillow, bazowały na prostych kompozycyjnie, choć niezwykle nastrojowych numerach, wprowadzających słuchacza natychmiast w stan kwasowego uniesienia, materiał nagrany przez Clear Light był bardziej eksperymentalny.
Daleki zarówno od acid rockowego tripowania gitarowego, jak też folkowej prostoty, pozostaje doskonałym świadectwem trzeciej strony amerykańskiej sceny psychedelicznej.
Conradino Beb
Po 20 latach Monte Hellman wraca do gry. W 2010 zrobił nowy film ,, Road to Nowhere” z udziałem ex wokalisty Clear Light Cliffa de Younga. Trzeba to obadac.
,,…independent romantic thriller”… as they said
PolubieniePolubienie
Widzialem w zeszlym roku. Jak to mowia: far cry. Nie chcialem tego recenzowac, bo szkoda mi bylo Hellmana.
PolubieniePolubienie
Właśnie sobie na dzisiaj zaplanowałem. Aż tak żle?
Inna sprawa, że podobne comebacki po tak długiej przerwie na ogół rozczarowują (vide Has ). Trzeba jednak byc jakos w obiegu, żeby nie zgnuśniec, obojętnie, jak wielkim sie nie było. To w końcu nie jest dane raz na zawsze.
Jak parę lat temu chodziły pogłoski o ,,King Shot” Jodorowskiego, to miałem spore obawy ( nadzieje również ), nie mniej pomysł był całkiem interesujący, ekipa też.
No ale nikt z kasy nie wyskoczył.
PolubieniePolubienie
„King Shot” straszna porazka. Az normalnie mi sie smutno zrobilo, jak przeczytalem, ze filmu jednak nie bedzie. Nie chce ci odradzac „Rad to Nowhere”, ale cudow na kiju sie nie spodziewaj.
PolubieniePolubienie
Obejrzałem ,,Road to Nowhere”. O swoich wrażeniach naskrobałem u Mariusza na blogu.
PolubieniePolubienie