Upgrade (2018)

Leigh Whannell, scenarzysta Pił, reżyser Naznaczonego 3 i aktor (głównie horrory i thrillery), za kilka milionów zielonych wykreował kapitalne widowisko, które ogląda się z niesłabnącą przyjemnością. Cyberpunk, kino akcji i mroczny thriller o zemście, podbity dodatkowo czarnym humorem – wszystko w ramach jednego seansu, zwieńczonego pełną satysfakcją.

Bliżej nieokreślona przyszłość. Grey to mechanik starych aut, nieodnajdujący się w zdominowanej przez technologię rzeczywistości. Za to jego żona, Asha, lubi wszechobecne monitory i udogodnienia. Małżeństwo staje się celem ataku obcych ludzi. Kobieta ginie, a sparaliżowany Grey ląduje na wózku inwalidzkim.

Pogrążony w depresji, dostaje nieoczekiwaną propozycję od znajomego: w jego ciało może zostać wszczepiony elektroniczny implant, umożliwiający mu odzyskanie władzy w członkach i całościowe „doładowanie” organizmu. Grey, pragnąc znaleźć zabójców żony, wyraża zgodę.

W Robocopie czy Terminatorze, ikonicznych pozycjach SF lat 80-tych, walory rozrywkowe i opis kondycji ludzkiej, czy bolączek epoki, skleiły się ze sobą ściśle i na równych prawach. Fabułę napędzały zarówno sceny akcji, jak i precyzyjne odmalowanie świata przedstawionego, który – niejako sam z siebie, prawie podprogowo – prowokował pytania o przyszłość.

Upgrade idzie podobnym tropem, ale nie sztywno i z pozycji kolan, gdzie mechanicznie oddaje hołd mistrzom gatunku. Nie, ten film – choć jak najbardziej zanurzony w klimat klasyków, tych klasy A i B – znalazł swoją własną drogę i energię. I diabelnie wciąga, co zdarza się coraz rzadziej we współczesnym kinie.

Whannell zadbał o protagonistę, z którym możemy współodczuwać na poziomie jego straty, jak i zemsty. Grey, z wyczuciem grany przez Logana Marshalla-Greena, to zwykły facet w bardzo niezwykłej sytuacji. Wierzymy w jego ból po stracie i rozumiemy jego wątpliwości w trakcie krwawej wendetty.

Podrasowany elektronicznie ma możliwość przełączenia się w tryb superskutecznej maszyny do mielenie przeciwników i analizowania danych. I chociaż jego ciało jest wtedy we władaniu chipa o nazwie Stem, mężczyzna – na poziomie emocji, obaw czy mimiki twarzy – pozostaje wciąż sobą. Przerażony, zaskoczony i niepewny, obserwuje, jak wgniata w ziemię kolejnych zbirów.

Co więcej, Stem okazuje się przemawiać do niego z wnętrza jego własnego organizmu, czyniąc sytuację jeszcze bardziej surrealną. Zemsta nie odbędzie się tu, wbrew kinowej modzie, “na zimno”. Będzie raczej stanowiła emocjonalny i fizyczny rollercoaster. Wizualnie – szaloną, podkręconą wariację na temat sprawności w stylu Bourne’a, przechodzącą w komiksowe jazdy czy przeszarżowanie filmów kung-fu – a wszystko to logicznie i naturalnie umocowane w fabule. Sceny walk mają tu w sobie moc i świeżość.

Bohater – algorytmiczny zabijaka – stanowi widowisko samo w sobie. Jego usztywnionym, szybkim ruchom, towarzyszy zbliżona motoryka kamery, co podbija groteskowy nastrój widowiska. Przemoc bucha tu mocno, sprzężona z wisielczym humorem, ostro pracując na starą, dobrą kategorię R.

Przyszłość w Upgrade to świat podzielony i pełen kontrastów. Mamy tu zarówno supernowoczesne wieżowce i czyste przedmieścia ze zdalnie sterowanymi autami, jak i brudne dzielnice i odrapane bary, z których możesz już nigdy nie wyjść.

Whannell nie poszedł w przesadną stylizację żadnej ze stron, ale zadbał o spójność i efektowność wizji. Zdjęcia są niezłe i pewnie nieraz poczujecie, że już dawno nie widzieliście, by mrok i brud tak ładnie rozbłyskiwały czerwonymi neonami. Muzyka Jeda Palmera to niepokojący ambient i mocny elektroniczny bit – nic specjalnie oryginalnego, ale rzecz jest mocna, konsekwentnie asentymentalna i cyberpunkowa z ducha.

Zadziałało również dobre wyczucie proporcji. Ekspozycja trwa tyle, żeby widz uwierzył w ten filmowy świat i osadził w nim swoją uwagę. Sceny akcji infekują nerwową energią, ale poza nimi mamy też wyrazistego bohatera i niezłą fabułę.

Obawiałem się, że twórcy uraczą mnie zbyt oczywistym zakończeniem. Niepotrzebnie. Whannell wykorzystał znane motywy gatunkowe i …upgrade’ował je. Dał temu filmowi wykop i energię. Rozłożył wizualne atrakcje i niespodzianki tak, aby nurt opowieści porywał do samego końca.

Dzięki temu Upgrade nie tylko przywołuje ducha epoki VHS, stając się jakimś posągowym hołdem, ale jest dziełem autonomicznym. Stanowi realną i kuszącą alternatywę dla kolejnego już seansu któregoś z filmów Verhoevena, Carpentera czy serowatych propozycji wytwórni Cannon.

Przypomina też, że kino akcji może mieć duszę, jaja i styl. Jak pokazuje przypadek tego filmu, czy Brawl in Cell Block 99 lub nowego Sędziego Dredda, charakterne kino rozrywkowe powstaje coraz częściej z dala od dużych wytwórni i bez udziału dużych budżetów. Bez wahania mogę też dodać, że sequel jest w tym przypadku jak najbardziej uprawniony i przeze mnie wyczekiwany!

Tomasz Bot

Oryginalny tytuł: Upgrade
Produkcja: Australia, 2018
Dystrybucja w Polsce: Brak
Ocena MGV: 4/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.