Wilkołak (2018)

Okrucieństwo Holokaustu nie skończyło się wraz z wyzwoleniem obozów koncentracyjnych. Ci, którym udało się przeżyć zgotowaną przez nazistów hekatombę, często cierpieli z głodu i chorób. Nie mające do kogo i do czego wrócić, tysiące ludzi umierało z powodu epidemii, wyczerpania lub, często, z przejedzenia. Jeśli dodamy do tego traumę długoterminowego obserwowania nieludzkiego okrucieństwa, szybko zrozumiemy, jak łatwo jest utracić człowieczeństwo.

W swoim drugim filmie, Adrian Panek opowiada historię ośmiorga dzieci tuż po opuszczeniu obozu Gross Rosen, oraz próbie podtrzymania przez nie resztek człowieczeństwa. Pod opieką Jadwigi (Danuta Stenka) oraz jednej z byłych więźniarek, Hanki (Sonia Mietielica), dzieciaki znajdują azyl w podniszczonym dworku gdzieś w lasach Dolnego Śląska.

Najmłodsi z podopiecznych nie zaznali życia przed Holokaustem, co oznacza przykładowo, że jedzenie sztućcami jest dla nich całkowicie obce. Na domiar złego, przed upadkiem obozu Niemcy wypuścili na wolność, szkolone do zabijania owczarki. Nasi bohaterowie okazują się zatem niejedynymi w Wilkołaku wygłodniałymi istotami w okolicy, a zdziczałe psy zdają się pamiętać charakterystyczne pasy na obozowych mundurkach.

Można śmiało powiedzieć, że Wilkołakowi najbliżej jest do filmów grozy. Sam reżyser nie ukrywa zresztą swojej miłości do kina gatunku, ze szczególnym naciskiem na horror, którego tropy widać w całym obrazie. Oprócz próby uchwycenia natury zła śladem Białego psa (1982) – oba filmy kręcą się wokół dzieci i psów – nie sposób nie odczuć tutaj wielkiej inspiracji klasyczną Nocą żywych trupów (1968) George’a Romero! I nie chodzi tylko o koncept grupy ludzi walczącej o przeżycie w domu na odludziu.

Po naprawdę intensywnym i trzymającym w napięciu pierwszym akcie, Wilkołak traci jednak oddech i zaczyna wkrótce sapać z wywalonym jęzorem. Nowe wątki pojawiają się w scenariuszu niemal w losowej konfiguracji, nie osiągając odpowiednio dramatycznej przyczepności. Główne trio bohaterów jest w pełni rozpisane, ale reszta nie wychodzi już poza szybki szkic. Znajdzie się tutaj również miejsce dla całej masy charakterystycznych dla gatunku głupotek i uproszczeń.

Sama interakcja pomiędzy dziećmi a psami z czasem gubi swoją spójność. Czworonogi po świetnym wstępie, wydają się nieco mniej agresywne, i co za tym idzie, mniej niebezpieczne. A Panek mógł przecież zastosować więcej technik znanych z kina grozy, by jeszcze bardziej podkręcić poczucie zagrożenia. Uniwersalnych, zdaniem reżysera, jump scare’ów, jest tutaj, co rzadko się zdarza, zdecydowanie za mało!

Spójności nie możemy odmówić za to wizualnej stronie filmu, gdyż zdjęcia Dominika Danilczyka z gracją uchwyciły osobliwy charakter miejsca akcji, od przypominającej labirynt plątaniny korytarzy, po nieprzeniknione, wręcz poetyckie lasy. Pochwalić też należy grę młodych aktorów, których ekspresja nigdy nie wychodzi poza skalę irytacji – co jest częstym problemem w pracy z dziećmi.

I nawet jeśli film Panka nie do końca działa jako rasowy horror, jest to całkiem dobre studium psychologiczne młodego umysłu, ponownie uczącego się człowieczeństwa. Błyskotliwa baśń o walce z destrukcyjnymi wzorcami, która swym słodko-gorzkim zakończeniem, zostawi nas z poczuciem przyjemnej oryginalności.

Oskar „Dziku” Dziki

 

Oryginalny tytuł: Wilkołak
Produkcja: Polska, 2018
Dystrybucja w Polsce: velvetspoon.pl
Ocena MGV: 4/5

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.